Strona 1 z 1

Beskid Śląski - Ustroń. Relacja i zdjęcia.

: pn 18 sie, 2008
autor: Michał Michlewicz
W końcu mam trochę czasu, coby opisać tutaj tą jakże owocną wycieczkę.
Byłem w Ustroniu tydzień, mieszkałem w domku obok pola namiotowo-kempingowego, dosłownie kilka metrów od rzeki Wisły.
Już w pierwszy dzień, mimo zmęczenia długą podróżą, nie mogłem wytrzymać i wybrałem się w okolice ośrodka, by zobaczyć co za mrówy tam mają. Wszelkie Myrmica były dosłownie wszędzie, pod co drugim kamieniem - złowiłem trochę, ale jeszcze nie miałem czasu ich oznaczyć. Poza nimi na werandzie przed domkiem spacerowały Fromica lemani oraz Lasius niger. To tyle.
Już w drugi dzień zaplanowaliśmy zdobycie "Czantorii", na razie wyciągiem. Kiedy wjechaliśmy na górę (byłem z rodziną), ja od razu zniknąłem w lesie w wiadomym celu ;) Pierwsze w oczy rzuciły się Manica rubida, gniazd było pełno, królowej ani jednej. Gniazdowały one na nasłonecznionych, piaszczystych miejscach. Poszedłem dalej. Odchodzę kilka kroków, podnoszę pierwszy kamień - królowa Camponotus herculeanus, no nic, miły początek :D Następne kamienie - kilka królowych Formica lemani (niektóre już z kokonami, rójka była więc już jakiś czas temu) Dało się też znaleźć Formica sanguinea - pod kamieniem siedziała królowa, kilka robotnic F.lemani oraz ze 3 kokony, które jak się potem okazało były już zbójnicy :) Po jakimś czasie znalazłem jeszcze dwie królowe C.herculeanus, w tym jedna, miała już naprawdę sporą porcję kokonów, jaj i larw. Królowych F.lemani pod kamieniami było co niemiara, musiały mieć naprawdę wielką rójkę jakiś czas temu. Ale najwyraźniej rójki nie koniec, bo udało mi się spotkać zarówno świeżo zapłodnione, jak i jeszcze skrzydlate w dużych gniazdach.
Nie udało mi się natomiast znaleźć tam gniazd C.herculeanus, dziwne.
Trzeba było wracać - mrówy do plecaka i zjazd w dół.

Kilka dni później następna wyprawa, tym razem Czantoria na pieszo, liczyłem na to, że znajdę coś ciekawego w lasach dookoła szlaku, no cóż przeliczyłem się. Zaledwie (w porównaniu do tego co było na szczycie :D) 2 królowe F.lemani. Doszliśmy na szczyt i znowu wyskoczyłem do pobliskiego lasu. Teraz lepiej, pierwszy kamień - królowa Manica rubida. Pod kolejnymi kamieniami (poza oczywiście wszędobylskimi F.lemani) znalazłem jeszcze kilka tych czerwonych potworków. Tego dnia żadnych Camponotus, szkoda ;)
Wracając podniosłem duży kamień pod którym gniazdowała wielka kolonia F.lemani - wśród masy robotnic dopatrzyłem się trzech królowych, z tego dwóch F.lemani, a jednej... F.truncorum. Odłożyłem kamień na miejsce zostawiając je w spokoju. Niestety w okolicy nie było gniazda F.truncorum, a szkoda - zawsze chciałem je spotkać.
Ta wyprawa była również owocna, no ale trzeba było wracać.

Kolejna, trzecia i ostatnia wyprawa - wejście na Równicę. Na początku bez rewelacji. Dopiero jak szlak zaczął wchodzić głębiej w las, zaczęły "pojawiać się" mrówki. Oczywiście wszędobylskie Manica rubida, Formica lemani i wszelakie Myrmica spp. Dalej robiło się ciekawiej - kolejna młoda kolonia zbójnic pod kamieniem, nie mówiąc już nic o F.lemani, już ich nawet nie łapałem :P Pod dużym kamieniem gniazdo miała spora już kolonia M.rubida, w której pałętało się naprawdę dużo skrzydlatych osobników.
Jakiś kawałek dalej był widny las świerkowy. Patrzę pod nogi a tam... F.truncorum, robotnice! No, w końcu je spotkałem. Piękne, czerwonogłowe robotnice chodziły wokół niedużego jeszcze gniazda. Wyciągam aparat, włączam a on wita mnie jakże miłym w takiej chwili tekstem "wymień baterie". Oczywiście zbyt pięknie byłoby, gdybym miał jakieś. No trudno, posiedziałem chwile przy mrowisku i poszedłem dalej.
Dalej pod średnim kamieniem gniazdo miały C.herculeanus, ale królowa pewnie była zbyt głęboko, więc zostawiłem je w spokoju. Chwilę idąc słyszę wołanie mojej mamy oraz cioci "Michał, choć zobacz jakie wielkie mrówki!" Podszedłem do nich, a tam po ścieżce maszerują wielcy(!) żołnierze C.herculeanus. Proporcje głowy do reszty ciała były aż dziwaczne, że one to udźwigną ;) Gniazdowały w dużym świerku nieopodal, oczywiście aparat padł... Po drodze spotkać dało się tylko "to co już było". Zejście szlakiem do Brennej i powrót do ośrodka.

To tyle z wycieczek, reszta dni była bardziej rekreacyjna :)
Naprawdę polecam wszystkim te okolice, zarówno ze względów "mrówkowych" jak i wypoczynkowych.

Poniżej kilka zdjęć:
Widoki z Czantorii:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Właśnie pod takimi kamieniami znajdowałem większość królowych:
Obrazek
A tu jedno zdjęcie z Równicy, kiedy baterie jeszcze działały
Obrazek

Re: Beskid Śląski - Ustroń. Relacja i zdjęcia.

: pn 18 sie, 2008
autor: killy9999
Ja wróciłem właśnie z Beskidu Niskiego (z Rymanowa Zdroju). Liczyłem, że w górskich lasach natrafię na wiele gatunków niewystępujących w mieście, ale niestety się zawiodłem. Na szlakach mrówek prawie nie było. Kilka razy widziałem M.rubida, a raz natknąłem się na F. sanguinea (chyba po jakimś wypadzie na inne gniazdo, bo wiele robotnic niosło larwy). Pozostałe mrówki (M.rubida, L.niger, Formica fusca, L.flavus) widywałem głównie w miastach. Jeśli chodzi o królowe to w trakcie 8 dni widziałem trzy L.niger, a raz po deszczu trafiłem na olbrzymią rójkę flavusów, po której królowe były dosłownie wszędzie. A jaką pogodę ty miałeś?

Re: Beskid Śląski - Ustroń. Relacja i zdjęcia.

: pn 18 sie, 2008
autor: Michał Michlewicz
W te dni w które chodziłem szukać mrówek pogoda była rewelacyjna. Ciepło (ale nie upalnie) i duszno. W ostatnie dwa dni tylko padało.