W końcu mam trochę czasu, coby opisać tutaj tą jakże owocną wycieczkę.
Byłem w Ustroniu tydzień, mieszkałem w domku obok pola namiotowo-kempingowego, dosłownie kilka metrów od rzeki Wisły.
Już w pierwszy dzień, mimo zmęczenia długą podróżą, nie mogłem wytrzymać i wybrałem się w okolice ośrodka, by zobaczyć co za mrówy tam mają. Wszelkie Myrmica były dosłownie wszędzie, pod co drugim kamieniem - złowiłem trochę, ale jeszcze nie miałem czasu ich oznaczyć. Poza nimi na werandzie przed domkiem spacerowały Fromica lemani oraz Lasius niger. To tyle.
Już w drugi dzień zaplanowaliśmy zdobycie "Czantorii", na razie wyciągiem. Kiedy wjechaliśmy na górę (byłem z rodziną), ja od razu zniknąłem w lesie w wiadomym celu Pierwsze w oczy rzuciły się Manica rubida, gniazd było pełno, królowej ani jednej. Gniazdowały one na nasłonecznionych, piaszczystych miejscach. Poszedłem dalej. Odchodzę kilka kroków, podnoszę pierwszy kamień - królowa Camponotus herculeanus, no nic, miły początek Następne kamienie - kilka królowych Formica lemani (niektóre już z kokonami, rójka była więc już jakiś czas temu) Dało się też znaleźć Formica sanguinea - pod kamieniem siedziała królowa, kilka robotnic F.lemani oraz ze 3 kokony, które jak się potem okazało były już zbójnicy Po jakimś czasie znalazłem jeszcze dwie królowe C.herculeanus, w tym jedna, miała już naprawdę sporą porcję kokonów, jaj i larw. Królowych F.lemani pod kamieniami było co niemiara, musiały mieć naprawdę wielką rójkę jakiś czas temu. Ale najwyraźniej rójki nie koniec, bo udało mi się spotkać zarówno świeżo zapłodnione, jak i jeszcze skrzydlate w dużych gniazdach.
Nie udało mi się natomiast znaleźć tam gniazd C.herculeanus, dziwne.
Trzeba było wracać - mrówy do plecaka i zjazd w dół.
Kilka dni później następna wyprawa, tym razem Czantoria na pieszo, liczyłem na to, że znajdę coś ciekawego w lasach dookoła szlaku, no cóż przeliczyłem się. Zaledwie (w porównaniu do tego co było na szczycie ) 2 królowe F.lemani. Doszliśmy na szczyt i znowu wyskoczyłem do pobliskiego lasu. Teraz lepiej, pierwszy kamień - królowa Manica rubida. Pod kolejnymi kamieniami (poza oczywiście wszędobylskimi F.lemani) znalazłem jeszcze kilka tych czerwonych potworków. Tego dnia żadnych Camponotus, szkoda
Wracając podniosłem duży kamień pod którym gniazdowała wielka kolonia F.lemani - wśród masy robotnic dopatrzyłem się trzech królowych, z tego dwóch F.lemani, a jednej... F.truncorum. Odłożyłem kamień na miejsce zostawiając je w spokoju. Niestety w okolicy nie było gniazda F.truncorum, a szkoda - zawsze chciałem je spotkać.
Ta wyprawa była również owocna, no ale trzeba było wracać.
Kolejna, trzecia i ostatnia wyprawa - wejście na Równicę. Na początku bez rewelacji. Dopiero jak szlak zaczął wchodzić głębiej w las, zaczęły "pojawiać się" mrówki. Oczywiście wszędobylskie Manica rubida, Formica lemani i wszelakie Myrmica spp. Dalej robiło się ciekawiej - kolejna młoda kolonia zbójnic pod kamieniem, nie mówiąc już nic o F.lemani, już ich nawet nie łapałem :P Pod dużym kamieniem gniazdo miała spora już kolonia M.rubida, w której pałętało się naprawdę dużo skrzydlatych osobników.
Jakiś kawałek dalej był widny las świerkowy. Patrzę pod nogi a tam... F.truncorum, robotnice! No, w końcu je spotkałem. Piękne, czerwonogłowe robotnice chodziły wokół niedużego jeszcze gniazda. Wyciągam aparat, włączam a on wita mnie jakże miłym w takiej chwili tekstem "wymień baterie". Oczywiście zbyt pięknie byłoby, gdybym miał jakieś. No trudno, posiedziałem chwile przy mrowisku i poszedłem dalej.
Dalej pod średnim kamieniem gniazdo miały C.herculeanus, ale królowa pewnie była zbyt głęboko, więc zostawiłem je w spokoju. Chwilę idąc słyszę wołanie mojej mamy oraz cioci "Michał, choć zobacz jakie wielkie mrówki!" Podszedłem do nich, a tam po ścieżce maszerują wielcy(!) żołnierze C.herculeanus. Proporcje głowy do reszty ciała były aż dziwaczne, że one to udźwigną Gniazdowały w dużym świerku nieopodal, oczywiście aparat padł... Po drodze spotkać dało się tylko "to co już było". Zejście szlakiem do Brennej i powrót do ośrodka.
To tyle z wycieczek, reszta dni była bardziej rekreacyjna
Naprawdę polecam wszystkim te okolice, zarówno ze względów "mrówkowych" jak i wypoczynkowych.
Poniżej kilka zdjęć:
Widoki z Czantorii:
Właśnie pod takimi kamieniami znajdowałem większość królowych:
A tu jedno zdjęcie z Równicy, kiedy baterie jeszcze działały
Beskid Śląski - Ustroń. Relacja i zdjęcia.
Moderatorzy: slodkie_ciacho, Moderatorzy
Ja wróciłem właśnie z Beskidu Niskiego (z Rymanowa Zdroju). Liczyłem, że w górskich lasach natrafię na wiele gatunków niewystępujących w mieście, ale niestety się zawiodłem. Na szlakach mrówek prawie nie było. Kilka razy widziałem M.rubida, a raz natknąłem się na F. sanguinea (chyba po jakimś wypadzie na inne gniazdo, bo wiele robotnic niosło larwy). Pozostałe mrówki (M.rubida, L.niger, Formica fusca, L.flavus) widywałem głównie w miastach. Jeśli chodzi o królowe to w trakcie 8 dni widziałem trzy L.niger, a raz po deszczu trafiłem na olbrzymią rójkę flavusów, po której królowe były dosłownie wszędzie. A jaką pogodę ty miałeś?
[url=http://rozplatajactecze.blogspot.com/]http://rozplatajactecze.blogspot.com/[/url] - Mój blog. Kilka słów o nauce
[url=http://www.last.fm/user/killy9999/?chartstyle=audioscrobbler][img]http://imagegen.last.fm/audioscrobbler/artists/killy9999.gif[/img][/url]
[url=http://www.last.fm/user/killy9999/?chartstyle=audioscrobbler][img]http://imagegen.last.fm/audioscrobbler/artists/killy9999.gif[/img][/url]
- Michał Michlewicz
- Posty: 200
- Rejestracja: sob 04 lut, 2006
- Lokalizacja: Trzcianka
W te dni w które chodziłem szukać mrówek pogoda była rewelacyjna. Ciepło (ale nie upalnie) i duszno. W ostatnie dwa dni tylko padało.