
Właśnie powróciłem z weekendowego wypadu do tej miejscowości (wypadu rodzinnego, połączonego z rekonesansem "mrówczanym" oczywiście


Mrów co prawda sporo, ale przekrój gatunkowy mało podniecający dla kogoś kto ich ma u siebie jakieś 40gatunków pod nosem - oczywiście, biorę pod uwagę wczesną porę, jak i to, że na 1/3 powierzchni lasów, leży jeszcze śnieg, jednak powiem tak - Camponotus herculeanus i Manica rubida w tej akurat okolicy, gdzie udało mi się z Sylwuchą "na barana" dojść - BRAK - a akurat po te dwie mrówy się tam zapuszczałem...
Efekt poszukiwań to dwa gatunki Myrmica sp., L.flavus, L.brunneus, L.niger, L.emarginatus, F.sanquinea, F.lemanii - srednio jak na mnie...
Widziałem jakiegoś Chthonolasius oraz Leptothorax ale nie łapałem, natomiast nie napotkałem ani jednego (!!!) kopca leśnych mrów (którychkolwiek z rudnic).
Wychodzi mi na to, że albo nie umiem znaleźć czego szukam (heh... zakład że umiem


W każdym razie takiego "aerobiku" jakiego doznałem nosząc 3,5roczne dziecko na ramionach po szlakach i bezdrożach, życzę każdemu zasiedziałemu mieszczuchowi, jako treningu przed wiosennym 'mrówkobraniem"
