
Ekipa:
- pawelllQwE
- sodek
- Formik
- arni
Prezentacja (od lewej: arni, sodek, ja, Formik) ;P

Oraz w drobnej części Kubol12, którego tylko poznaliśmy w Sączu (Formik wymieniał się z nim mrówkami) kiedy to pojechaliśmy po arniego.
Spotkanie trwało od 28.06.2011 (wtorek) do 1.07.2011 (piątek) z tym, że w piątek z samego rana jako ostatni odjechał Formik - ale można ten dzień zaliczyć do zlotu :P
To może polecimy po kolei

Wtorek - dzień pierwszy
Tego dnia mieli dotrzeć do mnie Formik i sodek.
Kiedy się obudziłem (ok. 6.00), wyjrzałem za okno - świeciło słoneczko lecz chmury przetaczały się po niebie, po 2 godzinach sytuacja zmieniła się - zaczął padać deszcz - jak widać zlot ciekawie się zapowiadał. Chłopaki mniej więcej koło Krakowa też dawali znać o lipnej pogodzie.
Pierwszy wyruszył sodek o godzinie 4.50 z Siedlec, Formik o godz. 7 z Łodzi.
Sodek był w Sączu ok. 12.20, wtedy do spotkałem się się nim na PKS'ie. Formik kazał na siebie dłużej czekać, bo planowo miał przyjechać na 14.35. A więc wraz z sodkiem udaliśmy się do sklepu zoologicznego kupić mączniki dla arniego, oraz trochę pokazałem mu miasto w którym przyszło mi się aktualnie uczyć

Na planowaną godzinę dotarliśmy znów na PKS. Wtedy pogoda znacznie się pogorszyła i zaczęło dosyć solidnie padać. Dobrze, że przed wyjściem mama wcisnęła mi parasol :P
Niestety były korki i Formik dotarł pół godziny później, czego skutkiem była ucieczka autobusu z NS do mojej miejscowości. Siedzieliśmy z sodkiem pod parasolem, ale trochę było nas widać, formik idzie obładowany bagażami, mija nas (ja i Formik poznaliśmy się rok temu), wołam go, ten dalej brnie w deszczu i krótkich spodenkach (podobno w Łodzi w tym samym czasie była piękna, słoneczna pogoda). Na szczęście dogoniliśmy go :P Następny autobus dopiero o 17.10 więc trzeba było coś zrobić. Przemoczeni Formik i sodek oraz suchy pawelllqwe dotarliśmy do "Kebaba" xD Tam pogadaliśmy, obejrzeliśmy kompakt dla arniego i mrówki (swoje oraz dla kubola) które przywiózł Formik. Swoją drogą rewelacyjnie mu wyszedł kompakt - pełna profeska

Mniej więcej koło godziny 18 dotarliśmy do mojego domu. Deszcz dalej nam towarzyszył. Rozpakowanie bagaży, poznanie mojego pokoju :P Przestało padać więc po kolacji (mniej więcej 19.30) udaliśmy się do pobliskiego lasu. Tzn. szliśmy tylko drogą ale wstąpiliśmy na brzeg lasu gdzie gniazdują Campo. O dziwo na pochmurną pogodę, dosyć niską temperaturę i bardzo obfity deszcz który ustał jakieś 20 min. temu mrówki wygrzewały poczwarki/larwy, niewiele bo niewiele tego wszystkiego było ale zawsze coś.

Zaczęło lekko kropić, więc wróciliśmy do domu. Wtedy też rozpoczęła się sesja fotograficzna, której efekty możecie obejrzeć w wątku "rarytasy pod szkłem".
Środa - dzień drugi
Jest to główny dzień naszego myrmekologicznego zlotu. Mianowicie eksploracja lasu w pełnym składzie.
Jak widzicie było nas troje. Rano obudziłem się o 4.30 (i gdzie te wakacje :P), poszedłem budzić sodka i Formika. O ile z tym pierwszym nie było większych problemów to Formik miał opory ze wstaniem z łóżka, ale jakoś poszło ;] Choć i tak na śniadanie zeszliśmy dopiero o 5. Dlaczego tak wcześnie wstaliśmy? Bo musieliśmy jechać do Sącza po arniego który miał być na PKS'ie o godz. 7, a ode mnie autobus wyjeżdża o 5.30 wiec musieliśmy na niego zdążyć (później dopiero jest o 7.30).
No więc jedziemy. W autbosie niektórzy śpią (nie wiem czy to byłem tylko ja bo nie widziałem :P). Dojeżdżamy do Sącza. Pogoda na razie nas nie rozpieszcza. Lekki deszczyk, kiedy dochodzimy do PKS'u trochę mocniejszy. Spotykamy się z arnim - który nie podjął się oznaczenia nas xD
Poszliśmy gdzieś schronić się przed deszczem, a że przechodziliśmy koło przystanku to z niego skorzystaliśmy. Musieliśmy poczekać ok. 30 min. na Kubola, z którym Formik miał wymienić się mrówkami. Czas minął na pogawędkach. Poszliśmy się spotkać z Kubolem - ten już rozpoznał Formika, mnie ustrzelił za drugim razem a sodka i arniego sobie odpuścił :P
Wracamy do domu. Nadal pada deszcz. W moim pokoju oglądamy to co przywieźli chłopaki, gadamy itp. itd. :]



Deszcz padał więc chwyciłem aparat i przystąpiłem do focenia robotnic. Chłopaki ładnie je zaganiali :P
Po godz. 12 rozjaśniło się, przestało padać więc ruszamy w teren. Od razu po opuszczeniu terenu domu, przy brzegu drogi znaleźliśmy kopczyk Chtonolasius (prawdopodobnie jensi). Ja i Formik założyliśmy gumiaki, arni i sodek poszli w adidasach lecz szybko zorientowaliśmy się przed wejściem do lasu że adidasy nie były zbyt dobrym pomysłem :P Wracamy do domu po gumiaki.
Chłopaki pozują

Wbijamy w las, tzn. taki jakby przed las bo najpierw musieliśmy pokonać "rwącą rzekę" :P



Chodzimy ok. 30 min, zbieramy jakieś robo do oznaczenia trafiamy na królową F. cinerea pod kamieniem - prawdopodobnie odmiana górska. Wzięliśmy niewiele probówek i waty, no bo czego można się spodziewać po pochmurnym dniu kiedy wcześniej padało jak z cebra. No ale po namyśle wracamy po raz kolejny do domu po znaczną ilość probówek, jakieś ciastka i wodę. OK, teraz zaczynamy naszą wyprawę ok. 13. Wybraliśmy inne miejsce przedarcia się do lasu... dawno tamtędy nie chodziłem i przyszło nam się przedzierać przez trawy i krzaki sięgające ponad głowę, strasznie to szybko zarasta :] szedłem na przodzie i w tym chaszczach leżała sarna która wyskoczyła mi sprzed nóg. Wchodzimy na zarośniętą łąkę, kilka metrów dalej rozdziera się derkacz, łąka bardzo obfita w owady - mnóstwo motyli itd. Trafiamy na ciekawy pień, jak się okazał mieszkały tam Lasius cf. flavus.
Dziwne spojrzenie arniego ^^


Formik trafił na ciekawą roślinkę, może ktoś wie co to?

Idziemy dalej, trzymając się mniej więcej skraju lasu. Kilka widoczków (niebo prześwietlone, nie było zbytnio czasu na zabawę z landszaftami)


Arni grzebie gdzie się da :P


Dochodzimy na polanę gdzie na skraju lasu gniazdują Formica pratensis. Dosyć ciekawy teren, odkrywamy mnóstwo gniazd Formica fusca, jedna kolonia mieszkała wraz z Myrmica scabrinodis zupełnie jakby tworzyły jeden gatunek. Kompletnie się ignorowały, chodziły po sobie itd.

Formik działał z ekshaustorem, sodek pomaga



Widoczek z tej polany - choć tutaj udało mi się uchwycić zachmurzenie tego dnia.

Za mną była polana, dalej las, szliśmy wcześniej prawą stroną przy brzegu lasu który widać na zdjęciu.
Arni zachęcony dużą ilością Formica fusca, dogodnym ułożeniem polany w stronę słońca oraz upolowaniem zebry przez lwa w Afryce postanowił przetrzepać teraz w poszukiwaniu amazonek.

Lecz, machanie łapką w ziemi nie jest w stylu arniego, tutaj potrzeba jego ekskluzywnej broni, z której jest dosyć znany czyli...

Postanowił przeorać tą maszyną całe pole aby dostać się do amazonek, a wyglądało tak niewinnie xD

No ale nic, lecimy dalej

Arni zadowolony przetrzepuje dokładnie teren


Formik podchodzi niebezpiecznie blisko

Potem w krzakach w dosyć dziwnej pozycji majstrują coś z sodkiem...


Następnie trzaskamy zbiorówkę, musiałem położyć aparat na kamieniu ( nie brałem statywu) mieliśmy się ustawić bardziej w lewo no ale cóż ;]

Tylko na chwilę zeszliśmy na stronę północą lasu, w takich terenach raczej nie ma czego szukać

I w tym momencie pojawia się również zdjęcie zbiorowe, które dałem na samym początku jako prezentacja

Zaczynamy schodzić na stronę południową, w lesie jest bardzo mokro. Po drodze łapiemy jakieś robo do sfotografowania.

I jest! Pierwsza królowa C. ligniperdus wypatrzona przez sodka


wiem, wiem przepaliłem ale trudno :P
Jeszcze chwilowe podniecenie po złapaniu

Idziemy dalej, dochodzimy do kopca F. rufa. Tutaj kombinacja jak ustawić aparat do zbiorówki. W końcu zaplątałem aparat wokół pnia drzewa, tak że jakoś utrzymywał się w pionie ;P
Tytuł tego zdjęcia: powodzenia, hodujcie to w domu


Po drodze spotykamy sporo żółtków i Myrmica ogólnie. Dochodzimy do brzegu lasu, gdzie gniazdują Camponotus. Podbieramy poczwarki (nie był to szczyt jeśli chodzi o ilość, w ciepłe dni wieczorami znajdywałem tam kilka razy więcej poczwarek, kolonia jest dosyć spora). W sumie to dobrze, że nie był to szczyt bo majorki pogryzły by nas niemiłosiernie, choć i tak dostaliśmy po palcach - jeden mi naciął skórę, mała rana ale piekło do końca dnia. Sodek znów znajduje królową C.ligniperdus.


Poszliśmy dalej na polanę pod lasem, obok której przejeżdżałem często rowerem ale nigdy nie eksplorowałem pod względem mrówczym.
Po drodze natykamy się na ogromny kopiec Lasius niger

Dalej zdjęcie z dedykacją dla Thug'a....


Już prawie podchodzimy a tutaj nagle w kępie drzew i zarośli odsłania nam się ambona - oczywiście wzbudziła ona wielkie poruszenie, więc trzeba ją było obadać.

Dosyć wysoka ale bardzo solidna, nigdy wcześniej jej nie widziałem bo jest ustawiona od strony lasu, tak aby myśliwi mieli dobre pole widzenia na polanę.

Zbiorówka - 10 s. samowyzwalacz, ledwo zdążyłem dobiec, wyprostować się już nie bardzo :]

Nie wchodziliśmy na górę bo zapowiadało się na deszcz, w sumie nie pomyliliśmy się. Zmierzaliśmy w stronę ciekawego skraju lasu kiedy nagle zaczął kropić deszcz. Trzeba było spadać.
W domu oczywiście nastąpiła selekcja



Sodek wraz z arnim zajęli się oddzielaniem poczwarek Campo


Naliczyłem ich 180 czyli po 45 na głowę. Moje herce od razu po włożeniu poczwar na arenę zniosły je do gniazda. Teraz komora jest do połowy zawalona poczwarkami. Ogólnie znaleźliśmy też królową Lasius platythorax, kokony Serviformica, jakieś Myrmica chyba ktoś zgarnął no i zebraliśmy robotnice Lasius'ów o które zdjęcia poprosiła mnie Ciocia Lilith do swojego artykułu na TCP.

Ostatnia zbiorówka

Królowa sodka

Z kokonami królowa Formika - od razu podrzucił jej zebrane kokony.

Za oknem chyba jeszcze padał deszcz, więc przystąpiłem do dalszego focenia mrówek. Reszta ogarniała mrówki/neta :P
Poszliśmy zjeść obiad. W tym momencie nastała rewelacyjna pogoda - oczywiście już po spotkaniu -_- Słoneczko, zrobiło się parno, po prostu nerwy nam skoczyły ;D
Ale nic, trzeba było pożegnać się z arnim, który pojechał do domu. "Rozstaliśmy" się ok. godz. 18. Wróciłem do focenia mrów. Tego dnia jakoś przed północą skończyliśmy obróbkę zdjęć (na dziś).
Sodek przy okazji zwalał z biurka różne rzeczy: "bo nie jestem przystosowany do rzeczy nieprzyklejonych": xP
Poszliśmy w kimę.
Czwartek - dzień trzeci
Pobudka rano, znów autobus o 5.30. Sodek odjeżdża, Formik się pożegnał (tak, tak zostaje jeszcze jeden dzień

Odwiozłem sodka.
Wracam do domu, okolice godz. 10 - Formik śpi - ok. niech śpi bo tak leje, że masakra.
Po obudzeniu się śniadanko i przystępujemy do dalszej obróbki zdjęć - siedzieliśmy z Formikiem od 11 do 15. Potem jednak trzeba było zjeść obiad, słoneczko wyszło więc poszliśmy tam gdzie skończyliśmy naszą wczorajszą eskapadę. Mniej wiecej w 1/4 drogi postanowiliśmy, że jednak wrócimy po coś do kopania, bo nauczyliśmy się od arniego że łopatka jest nieoceniona w takich wyprawach ;]
No więc oczywiście na początek weszliśmy na ambonę - jak dowiedzieliśmy się u góry - to nie ambona tylko "BURDEL", napis wyryty zszywaczem na drzwiach - pewnie jakieś dzieci się tam wdarły :P Ogólnie sporo tego typu napisów, np. HU* z "j" nie w tą stronę co trzeba... ^^
No ale słoneczko fajnie dawało, podchodzimy do kolejnej "wysepki" z drzew choć to jeszcze nie brzeg lasu który chciałem obejrzeć od dawna. Trafiamy na gniazdo zbójnic - nie wiedzieliśmy dokładnie gdzie było bo nie było kopca, jak się okazało Formik na nim kucał ja minimalnie obok, patrzę na spodnie Formika a tam ok. 50 robo zapierdziela w górę - jak nas wtedy pogryzły po rękach i szyi... LOL, jezcze nigdy nie dostałem tak od mrówki, nawet rudnicy, przy której kopcach często bywam. Ale chyba się zaczęły roić bo wyszła jedna królowa ze skrzydełkami a druga nie miała jednego skrzydełka. Wzięliśmy.
Nagle patrzymy w górę a nad lasem wychodzi ogromna burzowa chmura, więc szybkim tempem zawracamy do domu - brzeg lasu nadal nie zdobyty. Już po chwili dołapał nas deszcz, ale nie byle jaki, lekko po grzmiało musieliśmy przeczekać pod drzewami.
Wróciliśmy ok. godziny 18.
Nic nam nie przeszkodzi w zdobyciu góry... tfu... skraju lasu i od razu po deszczu kiedy koło godziny 19.30 zaświeciło słońce zabraliśmy rowery i w gumiakach pojechaliśmy na skraj lasu. Zachodzące słońce które rewelacyjnie skompało widoczki i piękny skraj lasu złożony z brzóz poprzeplatanymi drzewami iglastymi. Pierwszy kopiec wyglądający na dzieło jakiś żółtków. Delikatnie naruszam ziemię a tu nagle wysypują się C.ligniperdus - LOL krzyknąłem do Formika, ten przybiega i... LOL


Ogólnie po powierzchownym sprawdzeniu terenu mnóstwo żółtków. Jakieś 2 metry od kopczyka zbójnic znalazłem pod kamieniem królową zbójnicy (zapłodniona). Ale to taka prawdziwa zbójnica, rzuca się na wszystko co się rusza :P
W tymże momencie trochę dalej z lasu wyszedł ciekawy okaz Homo sapiens wraz z psem - tak, tak były cycki ;D
Dosyć skromnie ubrana jak na taką pogodę, tak się dziewczyna zamyśliła, że prawie by wyrąbała schodząc z pola :P
Wraz z Formikiem postanowiliśmy zakończyć poszukiwania, urządziliśmy sobie downhill od samego skraju lasu, po dosyć mocno nachylonym polu. Jak się okazało potem nawet obydwa zaciśnięte hamulce nie poradziły sobie i Formik jechał dalej xP
Musieliśmy przybrać strategię slalomową

Potem już ok. 1,5 km drogi asfaltowej w sam dół - jeżdżę po nie prawie codziennie jak się da, ale Formik przyznał, że jeszcze nigdy nie jechał tak szybko na rowerze

Ok, trzeba było ogarnąć zbójkę (na tym skraju lasu podebraliśmy też kokony do adopcji i 2 robo - w sumie robo bardziej dla zabawy :P).
Jak można było przewidzieć królowa nie czaiła się z nimi zbyt długo, kilka headshotów i robotnice padły trupem.


Przy okazji tego dnia cyknęliśmy zdjęcie robotnicy Formica cinerea - odmiana górska, aby ukazać jak jest owłosiona

Pamiątkowe fotki koloni C.fallax która przywiózł Formik


Porównanie rozmiarów C. ligniperdus do C.fallax

Oraz fallaxa do F.cinerea

Nie obyło się też bez zdjecia sierpnic

Oraz dobytku z jakim opuszczał mnie Formik


Piątek - dzień czwarty - ostatni
Praktycznie z rana Formik się spakował, szybkie śniadanie i wyjazd autobusem na PKS do Nowego Sącza.
I na tym zakończylibyśmy naszą przygodę. Bardzo pozytywnie odebrałem całe spotkanie, jednym słowem było (ple ple) :P
Mam nadzieję, że uczestnicy też dołożą swoją cegiełkę do tej relacji i opiszą jak wyglądało to z ich strony.
Za rok powtórka z rozrywki, choć z Formikiem w autobusie już powstawały plany na dalsze wyprawy :P
Pozdro
