[Ponera coarctata] by SmoodeR

Zapisy obserwacyjne hodowli mrówek to cenne źródła informacji którym warto się dzielić. Oto nowy dział "Dzienniki Hodowlane". :-)

Moderatorzy: slodkie_ciacho, Moderatorzy

Awatar użytkownika
SmoodeR
Posty: 400
Rejestracja: ndz 27 sie, 2006
Lokalizacja: ok. Gliwic

wt 29 wrz, 2009

25.09.2009
Dzień, w którym wszystko się zaczęło

To było zwykłe wrześniowe popołudnie... Słońce, bezchmurne niebieskie niebo, szum morza (a może to tylko hałas z autostrady A4?), praktycznie zero wiatru... bla bla bla... bla bla bla... Było jak było i nie ma co się nad tym rozwodzić bo pogoda akurat w tym przypadku niewielkie miała znaczenie.
Przechodziłem właśnie obok oczka wodnego, obłożonego kamieniami, pod którymi jakiś czas temu natknąłem się na robotnice P. coarctata. Odruchowo podniosłem kamień, który znajdował się najbliżej mnie. Jak się okazało czekała pod nim miła niespodzianka. Mym oczom ukazała się niewielka mrówka, królowa, którą już po sposobie chodzenia można było oznaczyć jako Ponera coarctata (spokojnie, to jeszcze nie gwiazda wieczoru). Niestety królowa miała skrzydełka, a ponieważ gdzieś tam pod bliżej nieznanym mi dotąd kamieniem znajduje się ich gniazdo, więc założyłem, że jest to niezaplemniona jeszcze królowa szukająca wyjścia na powierzchnię.
Tak się tym nakręciłem, że wróciłem do domu po niezbędny ekwipunek terenowy (kliszówkę, plastikową łyżeczkę i lupę). Po powrocie na miejsce zacząłem zaglądać pod kolejne kamienie. Pierwszy kamień, drugi, trzeci piąty i nic (nic=gniazdo F. fusca + gniazdo L. niger + gniazdo L. flavus). Szósty, siódmy, ósmy i niespodzianka! Królowa! (nie, to jeszcze nie jest nasza bohaterka) "A niech to mrówka słonia kopnie"- pomyślałem. "Znowu dziewica...". A my dziewic przecież nie chcemy (bo i po co?). Dziewiąty kamień, dziesiąty kamień i nagle między grudkami ziemi coś mi przemknęło. Spojrzałem dokładniej - robotnica Ponera coarctata. Szybka akcja z łyżeczką i kliszówką i już oglądam znalezisko przez lupę.
Na początku nie byłem pewien, później niedowierzałem, aż w końcu... rozbrzmiały fanfary, konfetti posypało sie z nieba, a w oddali dało się słyszeć "We are the champions" grupy Queen (jestem prawie pewien, że właśnie tak to wyglądało). W swoich rękach miałem nie robotnicę a królową!!!

c.d.n.


Miejsce do zadawania ewentualnych pytań -> PYTANIA
Ostatnio zmieniony wt 29 wrz, 2009 przez SmoodeR, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
SmoodeR
Posty: 400
Rejestracja: ndz 27 sie, 2006
Lokalizacja: ok. Gliwic

śr 30 wrz, 2009

28.09.2009
Przybywają posiłki

Postanowiłem ułatwić nieco zadanie mojej królowej i sprawić jej świtę. Udałem się więc w dobrze znane sprzed kilku dni miejsce. Przeczesałem ponownie te same kamienie co ostatnio i pod kilkoma z nich natrafiłem na samotnie polujące robotnice P. coarctata. Po dokładnych oględzinach w domu okazało się, że złapałem cztery robotnice i jedną "pseudo-królową". W prawdzie określenie pseudo-królowa niebardzo jest tutaj na miejscu i może być mylące to jednak na dalsze potrzeby tego dziennika tak ją właśnie nazwę.
Pseudo-królowa jest oczywiście królową, ale nie taką zwyczajną. Jedyną rzeczą jaka odróżnia ją od typowej królowej są... skrzydełka! O ile można to nimi nazwać. Właściwie są to szczątki skrzydeł o długości niecałego milimetra. Wygląda to tak jakby królowa wyłamując sobie skrzydełka nie zrobiła tego przy samym tułowiu tylko kawałeczek dalej. Szczerze powiedziawszy ciężko mi uwierzyć, aby mogła to sobie zrobić sama. Raczej obstawałbym przy opcji, że jest to niezaplemniona królowa, która napotkała na swojej drodze robotnicę z obcego gniazda i straciła resztę skrzydeł w wyniku walki. Ewentualnie w jakiś sposób nie wykształciły się one u niej do końca.
Wracając do reszty świty... Po dorzuceniu wszystkich złapanych osobników do królowej okazało się, że królowa najlepiej dogaduje się z pseudo-królową. Niestety wśród robotnic trafiła się jedna czarna owca, która za każdym razem, gdy napotkała królową rzucała się jej do gardła. Buntowniczka szybko została oddzielona od reszty i osadzona w osobnej celi, gdzie oczekuje na wyrok. Co ciekawe jest ona nieco jaśniejsza od pozostałych robotnic dlatego można ją było dość łatwo odróżnić od reszty.

Tak więc królowa wzbogaciła się o trzech poddanych i koleżankę po fachu.

Obserwacje:
- mrówki tego gatunku mają problemy z chodzeniem po śliskich pionowych ściankach. Co ciekawsze, bardzo rzadko w ogóle próbują na nie wchodzić. Z chodzeniem po szkle w ogóle nie dają sobie rady, natomiast ze wspinaniem po śliskim plastiku radzą sobie na tyle kiepsko, że wcześniej czy później lądują na czterech literach. Odnoszę wrażenie, że można by trzymać je w otwartym formikarium bez żadnego zabezpieczenia, a i tak by nie uciekły.
ODPOWIEDZ